01 marca, 2021

"Andrzej Zaucha - krótki szczęśliwy żywot..." - Małgorzata i Tomasz Bogdanowicz - recenzja

 


Po biografii Andrzeja Zauchy "Serca bicie" sięgnęłam po starszą publikację , napisaną przez jego przyjaciół małżeństwo Bogdanowiczów .

Książka została wydana w roku 1994  czyli trzy lata po tragicznej  śmierci  Artysty. Andrzej Zaucha ( 1949-1991 ) zasłużenie uważany jest za jednego z najwybitniejszych wokalistów i muzyków w historii polskiej muzyki rozrywkowej. Legenda trwa i będzie żyłą pewno wieki tym bardziej , że młode pokolenie słucha i sięga po jego piosenki.

Był wyjątkowo utalentowanym samoukiem - wokalistą ,muzykiem , aktorem i kabareciarzem. W życiu prywatnym dobrym, ciepłym  człowiekiem . Życiorys niezwykłego i wyjątkowego Artysty przybliżyłam w poprzedniej biografii , wydanej w roku ubiegłym "Serca bicie . Biografia Andrzeja Zauchy " A.Olkowicz i P.Barana .

Porównując ogólnie obie biografie - starsza ma zdecydowanie więcej zdjęć a młodsza więcej słowa pisanego.  Obie zawierają  wypowiedzi rodziny oraz  ludzi, którzy znali czy współpracowali z Zauchą , z tym , że ta starsza ma więcej wypowiedzi samego Artysty.

Andrzej i Elżbieta

"Andrzej Zaucha - krótki szczęśliwy żywot ..." jest podzielona na siedem krótkich , treściwych rozdziałów :

Młodość, Ela i Agnieszka, Jazz, Estrada, Teatr , Przyjaciele i Zakończenie .

Każdy rozdział jest bogato  ilustrowany zdjęciami z życia prywatnego i zawodowego Artysty. W prawie każdym mamy osobiste odniesienie do tematu samego Zauchy .

Młodość możemy podsumować słowami mamy Andrzeja : "Wisła, woda i muzyka .." oraz słowami samego Artysty : "trzeba robić to , co się lubi i wtedy robi się dobrze ".

Ela i Agnieszka to dwie najważniejsze  kobiety w życiu Artysty - żona i jedyna córka. Andrzej poznał Elę gdy miał 19 lat. Były rozstania i powroty ale ten ostatni powrót był już na zawsze. Szczęśliwe małżeństwo zakończyła śmierć Elżbiety (1950-1989) . Dwa lata później tragicznie zginął Andrzej. Niepełnoletnią Agnieszką zajęła się babcia . Agnieszka (ur.1974) skończyła krakowską szkołę artystyczną i została wziętą specjalistką tatuażu. 


Dżamble       i        Anawa

Jazz zaistniał w życiu Artysty już w końcu lat sześćdziesiątych. W roku 1967 na  chwilę wyjechał do Francji i tam po raz pierwszy usłyszał i pokochał Ray Charlesa. Pod tym wpływem, po powrocie całkowicie zmienił styl śpiewania . Oryginalna, nowatorska technika wokalna wzbudziła zainteresowanie w środowisku jazzowym. Zaucha wszedł w skład znanego już zespołu Dżamble i nagrał z nimi legendarny album "Wołanie o słońce nad światem" (1971).

Estrada - podsumuję słowami samego Zauchy : "Jeśli mnie o coś proszą i ja to potrafię , to chętnie się w to angażuję. Bez względu na to , jaki to jet styl". Andrzej Zaucha był wszechstronny. Śpiewał każdy rodzaj muzyki , grał w filmach krótkie rólki, występował na scenie Teatru Stu i w kabarecie Sami. 

Sam skomponował pięć piosenek takich jak "Naga rzeka" czy bluesowa "O cudzie w tancbudzie". Wszystko wychodziło mu doskonale z wirtuozowską precyzją . A na pytanie skąd u niego tyle humoru mimo kłopotów czy trudnych sytuacji , odpowiada : " To taka biologiczna samoobrona. Zycie mnie nie rozpieszcza i jak ten Stańczyk krakowski - jakoś trzeba się bronić ".

Teatr to teatr Stu w Krakowie . Zaucha grał główną rolę  w operze "Kur zapiał" Jana Kantego Pawluśkiewicza oraz musicalu Janusza Grzywacza i Włodzimierza Jasińskiego "Pan Twardowski" . Tam  poznał bliżej młodą  aktorkę Zuzannę Leśniak . To z nią ostatni raz wyszedł z z teatru.

Przyjaciele to rozdział bez słowa - same zdjęcia .Wspomnę tutaj o Autorach tej biografii . Małgorzatę i Tomasza Bogdanowiczów Andrzej poznał jesienią 1978 r. Pani Małgorzata wspomina : " potem pojechaliśmy do Bukowiny i od tego czasu zaczęła się nasza przyjaźń ."

Zakończenie to smutne wspomnienia dnia , w którym Andrzej Zaucha został zastrzelony przez męża Zuzanny Leśniak . Ona również umiera. Rozdział się zamyka jak krótki żywot Artysty. Andrzej Zaucha miał tylko 42 lata. Był na szczycie artystycznych możliwości a może nie - już nigdy o tym się nie dowiemy.


"...Ja gram, śpiewam tworzę,
 a ty hoże me niebożę,
 przy mnie siądź, natchnieniem mym bądź. 
Ja jestem facet co w saksofon dmie, taką mam pracę nienajlżejszą, nie. 
Kłopoty mam w moll i w dur. 
Potrzeba mi chmur i piór by niosły mnie swingu skrzydła,..."

                                               fr .piosenki "Bądź moim natchnieniem" słowa W. Młynarski, muzyka A. Kopff







"Andrzej Zaucha - krótki szczęśliwy żywot..."
okładka miękka
wydawnictwo "Elbo"
rok 1994
stron 157





6 komentarzy:

  1. Buuu Jakie smutne zakończenie. Za to podoba mi sie tytuł. Ja kocham zmarłą wokalistkę Selene Quintanilla Perez. Została ona zastrzelona przez swoją 'przyjaciółkę'. Taka cudowna kobieta, nie znałam Seleny, a pokochałam na całego. Ona również miała krótkie życie, została zastrzelona akurat przed swoimi 23 urodzinami. Miała krótkie życie, ale zrobiła w nim tyle, ile wielu nie potrafi przez kilkadziesiąt lat swojego, żyła pełnią siebie i tak ją postrzegam. Lubię czytać biografie, poznawać historie ludzi, bo czasami idealizujemy życie innych, jakby to inni mieli lepiej, a historie potrafią zaskoczyć. Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuje za bardzo ciekawy post. :) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję Agnieszko . Masz rację we wszystkim. Życie nie raz , nie dwa zaskakuje i nie można być pewnym niczego . Nie znam, niestety, tej piosenkarki . Bardzo mi żal tak młodych ludzi gdy tak szybko odchodzą a tak na prawdę to każdego życia żal gdy jeszcze coś przed nimi mogłoby być. Serdeczności ślę :-)

      Usuń
  2. Smutne to życie, smutny koniec.Za szybko i za młodo.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tragiczny los piosenkarza i młodej aktorki; cóż - zazdrość Jej męża przybrała najgorszą postać.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za zostawione opinie o moim blogowaniu :-)